Zapraszam na rozdział piąty miśki :)



czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział trzeci.

Obudziłam się pełna nadziei, że chociaż ten dzień okaże się szczęśliwym. Odwróciłam się na lewy bok w stronę jeszcze śpiącej przyjaciółki. Nie wiedząc co dalej mam robić wstałam i wyciągnęłam z walizki czyste ubrania.
 Weszłam do łazienki mając nadzieję, że dzisiaj niczego tam nie spotkam. A może to po prostu moja fantazja ubzdurała sobie, że coś tam było? Nie mam pojęcia. Ściągnęłam dół piżamy w małpki i założyłam czystą bieliznę. Dzisiaj mam w planach wyglądać nieco inaczej. Ubrałam czerwone, koronkowe majtki i nałożyłam na nogi czarne rajstopy. Ściągnęłam żółty T-shirt i ubrałam, również koronkowy, czerwony biustonosz. Prawie ubrana podeszłam do zlewu i zaczęłam szczotkować zęby. Uczesałam się i ponowiłam moją wcześniejszą czynność. Nasunęłam na siebie starą, jeansową sukienkę, a na nogi ubrałam czarne zakola-nówki.  Wsunęłam stopy w czarne vansy i chwyciłam w rękę szary sweterek który wzięłam kiedyś mamie. Spojrzałam w lustro. Moje odbicie nie było zadowalające. Krasnal mający ledwo 160 ubrany prawie cały na czarno. I ktoś by pomyślał, że w przyszłości ma zabijać. Chwyciłam maskarę i zaczęłam pociągać nią delikatnie po rzęsach. Kiedy wreszcie przybrały kolor czerni, odłożyłam przedmiot na swoje miejsce, a w zamian wzięłam czerwonawy błyszczyk.  Pociągnęłam nim po ustach i szczęśliwa z rezultatu schyliłam się po moje wczorajsze ubrania które leżały nieopodal zlewu. Kątem oka, coś tam było? Wstałam gwałtownie przy okazji mocno uderzając się w otwartą szafkę.
- Kurwa – syknęłam. Ostrożniej wstając z podłogi zaczęłam się rozglądać. Przyrzekam, coś tam było… Przekonywałam samą siebie. Nie czekając dłużej, podniosłam ciuchy i wyszłam z łazienki.
 Luna dalej słodko spała. A może odwdzięczyć się jej za wczoraj? Czemu nie. Ubrałam szybko togę i złapałam pierwszą lepszą książkę. Wzięłam jej telefon i przestawiłam zegarek o 3 godziny w przód. Także spóźniła się na 3 godziny lekcyjne.
- Luna! Wstawaj! Masz spóźnienie! – zaczęłam ją szarpać – Luna? – zapytałam przerażona. Spojrzałam na jej rękę. Była cała w krwi, kurczowo trzymając MOJĄ RÓŻDŻKĘ. – Luna?! LUNA WSTAWAJ! LUNA, NIE ŻARTUJ SOBIE! – z oczu poleciały mi łzy  - Luna wstawaj! Proszę Cię wstań! Proszę…. – Wybiegłam z pokoju kierując się na ruchome schody. Jak zwykle nie prowadziły tam gdzie chciałam.
- Kurwa, nie wkurzajcie mnie bo obiecuję, że zostaniecie zburzone przy najbliższym spotkaniu – ostrzegłam. Jak różdżką machną, schody pokierowały mnie tam gdzie chciałam. Szybko wbiegając do wielkiej Sali popędziłam do p. profesor McDonnagall.
- Pani profesor, z moją przyjaciółką coś nie tak – słowa szybko wylatywały mi z ust. Zapłakana z całym tuszem do rzęs zapewne bardzo śmiesznie wyglądałam.
- Co się stało? – zapytała zdziwiona
- Rano poszłam do łazienki, no się ubrać. I kiedy schylałam się po wczorajsze ubrania, kątem oka zauważyłam coś czarnego w lustrze. A wczoraj coś w tej łazience było! No ale wracając, weszłam do pokoju i chciałam jej zrobić żart, ubrałam togę i próbowałam ją obudzić ale kiedy ją odwróciłam miała całą rękę w krwi i moją różdżkę w dłoni! – wysapałam za jednym tchem
- O Boże… - powiedziała – zostań tu i o nic się nie martw, wszystkim się zajmiemy. O ile dobrze pamiętam, pan Harry Potter panią szukał. – szybko wspomniała i już jej nie było.
- Harry mnie szukał… - zamyśliłam się. A jeśli o wszystkim wiedział i chciał mnie ostrzec? Na Sali go chyba nie ma…
- Tu jesteś. – chłopak złapał mnie w pasie i okręcił wokół własnej osi.
- Zostaw mnie Niall. Nie teraz, nie nigdy. -  rzekłam surowo
- Mrr, groźna kicia. – udawał kota.
- Chcesz znów trafić do skrzydła szpitalnego? – zagroziłam
- Nie masz tu różdżki. – uśmiechną się cwaniacko
- Zaraz…. Skąd o tym wiesz?! – krzyknęłam na co wszystkie pary oczu skierowały się na naszą dwójkę.
- Podsłuchiwałem, i może ciszej co kotku? – przyłożył usta w miejscu gdzie powinna być moja tętnica.
- Zostaaaaa- nie dokończyłam kiedy nagle wpił się w moją szyję. – Niall przestań – jęknęłam. Nie przestawał, czułam go coraz mocniej, i mocniej… Wreszcie odessał się. Złożył pocałunek na dopiero co zrobionej malince i dmuchną a przez moje ciało przebiegł przyjemny dreszcz. 
- Widzisz... teraz jesteś moja.... - szepną na ucho i odszedł. Przyłożyłam rękę do bolącego miejsca i pisnęłam. Niallu Horanie.... Masz przejebane. 

5 komentarzy:

  1. Ostatnie zdanie należy do mojego ulubionego zdania w całym rozdziale ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nominowałam Cię do The Versatile Blogger Award
    1d-my-life-opowiadanie.blogspot.com
    maja-dream.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Niallu Horanie.... Masz przejebane. Hahahaha to mnie rozwala!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się. Ostatnie zdanie jest naj :D

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję Ci za ten komentarz :)