Zapraszam na rozdział piąty miśki :)



środa, 17 lipca 2013

Rozdział czwarty. nie do końca +18.

- Nienawidzę go, nienawidzę go, nienawidzę go - powtarzałam sobie w kółko jak jakąś mantrę. 
- Kogo nienawidzisz? - zapytał zdziwiony Harry.
- Nialla, zobacz co mi zrobił. - odsłoniłam bolące miejsce.
- Naznaczył Cię... - skwasił się.
- Cholera jego wie, nienawidzę facetów. - skończyłam nasz dialog i odeszłam pozostawiając zdezorientowanego chłopaka. 
 Czemu ja? Czemu mnie sobie ubzdurał? Przecież nasi dziadkowie byli na siebie wściekli, więc czemu on mnie "lubi"? Czy on chociaż mnie lubi? Czy to tylko moje ubzdurane stwierdzenie? Jego blond włosy... niebieskie oczy... Prawda. Podoba mi się, ale... nie umiem się do niego przekonać, jest zbyt... pewny siebie i arogancki. Zapewne kiedyś będę mogła do tego dopisać brutalny... Harry, zraniłam go, i to nie jeden raz... może tymi słowami przegięłam? I jeszcze go zostawiłam... Ale... Harry to mój przyjaciel i na pewno się nie obraził... Na pewno...
- Chachi? - odwróciłam się. Przede mną stała...
- Luna! - przytuliłam ją mocno. 
- No ja też się cieszę, że Cię widzę. - uśmiechnęła się. 
 Przyjrzałam się jej dokładniej. Podkrążone oczy, blada, wręcz prześwitująca skóra. 
- Co Ci się stało....- zdziwiłam się.
- Wiesz... trzymałam twoją różdżkę, chciałam się jej przyjrzeć - zrobiła przerwę na oddech - i tam było napisane jakieś zaklęcie... Oczywiście nie wiedziałam o co chodzi i przeczytałam je na głos. Wtedy rękę przykryła krew a obraz mi się zamazał, i zemdlałam. Profesor Mc.Donnagal powiedziała, że jeżeli różdżka byłaby moja.... nie obudziłabym się. - skończyła
- Luna... - przytuliłam ją delikatniej. 
- Przepraszam... i tu trzymaj swoją własność. - podała mi przedmiot
- Dziękuję, i nic się nie stało... - uśmiechnęłam się blado.
- Ej, co to jest? - zdziwiła się patrząc na moją szyję. 
- Nic takiego... - przykryłam malinkę włosami. 
- Przecież widzę, pokaż... Masz malinkę! Kto Ci ją zrobił? - poruszała znacząco brwiami.
- Niall.... - powiedziałam obojętnie
- On-na-ciebie-leci. - powiedziała sylabami. 
- No wow - stwierdziłam sarkastycznie.
- Wybacz - przytuliła mnie mocno.
- Spokojnie, wszystko ok - zapewniłam ją smutno, śmieszne, to ona powinna zapewniać, że wszystko z nią dobrze.
- Idziemy na piwo kremowe? - zaproponowała.
- Mamy dopiero po 15 lat, nie sprzedadzą nam... 
- Spokojnie - mrugnęła okiem. 
 Wyszłyśmy więc ze szkoły kierując się w stronę (jak słyszałam) nowej kafejki. Robiło się ciemno i zimno, jak przystało na późną jesień. Niedługo zima. Cóż, nie ukrywam, kocham tę porę roku. Zawinęłam się ściślej swetrem. 
- Chachi? - Luna przerwała miłą dla ucha ciszę.
- Tak? 
- Mogę Ci powierzyć mój sekret? - zapytała uroczo się rumieniąc.
- No pewnie. Nikomu nie powiem - złapałam się za miejsce gdzie, przynajmniej, powinno znajdować się serce. Zaśmiałyśmy się.
- Bo wiesz... Podoba mi się Harry... - zaczęła - nic nie mów. Wszystko wytłumaczę - szybko dodała. - Bo widzisz... znamy się z Harrym od dziecka, znam jego historię, co się wydarzyło, wiem, że walczył z Sama-wiesz-kim - posmutniała.
- Luna... przejdź do sedna... - zniecierpliwiłam się.
- Możesz jakoś zainteresować Harrego moją osobą? - przystanęła na chwilę. - Wiem, że jesteście jak rodzeństwo... - zamyśliła się.
- To prawda... Oczywiście kochana - przytuliłam ją.
- Ej! - usłyszałyśmy krzyki. - Poczekajcie! - Harry zbliżał się do nas w niesamowicie szybkim tempie.
- Chachi? - Luna spojrzała na mnie wymownie. Skinęłam głową i uśmiechnęłam się w stronę przyjaciela.
- Cóż Cię do nas sprowadza? - położyłam ręce na jego klatce piersiowej. Milimetr po milimetrze przysuwałam go bliżej Luny. 
- Chachi? - zdziwił się.
- Nie odpowiedziałeś na pytanie - oburzyłam się. Znów zaczęliśmy iść. 
- Chyba nie pozwolę Ci iść samej, w ciemną noc, w zimnie - powiedział ironicznie. Nałożył na moje ramiona swoją bluzę. 
- Przecież idę z Luną- wysunęłam się zza niego. 
- Ah no tak... - powiedział zakłopotany. 
- Nie masz dla niej bluzy, prawda? - zapytałam.
- No nie...
- To ją chociaż PRZYTUL! - krzyknęłam. Upewniłam się czy Luna tego chce. Była biała jak ściana, ale coś myślę, że było to spowodowane zimnem który nabierał na sile. Usta miała złączone, a w oczach gościł chochlik, chochlik który wariował ze szczęścia. Harry podszedł do niej i opatulił swym silnym ramieniem. Była taka drobna w porównaniu do niego. Para idealna. Wyciągnęłam różdżkę i zamachnęłam się nią nad naszymi głowami. 
- Expecto patronum - w górę wystrzeliło niebieskie światło lecz po chwili uformował się mój patron. 
- Jakie to śliczne - skomplementowała Luna. Nad naszymi głowami aż do kawiarni latały małe koliberki. 
- To co zamawiamy? - otworzyłam im drzwi. 
- To co miałyśmy - uśmiechnęła się dziewczyna. Usiedliśmy na beżowej kanapie która stała koło kominka. Harry i Luna po jednej stronie, a ja sama - po drugiej. 
- Harry - szepnęłam gdy Koreanka zamawiała trzy kremowe piwa. 
- Co...
- Podoba Ci się prawda? - zapytałam zadziornie. Nic nie odpowiedział. 
- O czym gadaliście? - spojrzała na nas Luna. 
- Takie tam... - Harry kopną mnie delikatnie nogą by zwrócić na siebie moją uwagę. Delikatnie pokiwał głową dając mi znak, że... nie podoba mu się. Znam Harrego, w takich momentach nie żartuje. On na prawdę jej nie kocha, nawet mu się nie podoba... Cholipka. 
- Proszę - kelner podał nam piwa a pod moje podłożył jakąś karteczkę. Skinęliśmy głowami na znak, że dziękujemy i młodzieniec odszedł. Podniosłam swój kufel i rozprostowałam karteczkę. "Zadzwoń xx 567987657". Obejrzałam się za nim. Patrzył się centralnie na mnie. Oblizałam usta i, na jego oczach, zgniotłam karteczkę podnosząc się przy tym i z gracją ją wywaliłam do kosza stojącego pod bordową ścianą. Uśmiechnęłam się do zdezorientowanego chłopaka i wróciłam na miejsce. 
- Co tam pisało? - zapytała Luna.
- Nic, nic - odpowiedziałam. Widziałam, że nie była zadowolona z mojej niezupełnej odpowiedzi. 
- O nie - powiedział Harry. Podążyłam jego wzrokiem który prowadził do drzwi... Niall właśnie wchodził do pomieszczenia. Zgadnijcie gdzie chciał usiąść? 
- No cześć - przywitał się. Usiadł się koło mnie i schylił by ucałować w policzek. 
- Wiesz, ta kawiarenka jest prawie pusta. Pełno tu wolnych miejsc, więc po cholerę jasną siadasz koło mnie? - zapytałam spokojnie. Upiłam łyk piwa lecz blondyn zabrał mi szklankę. 
- Kochanie, nie pij. A zresztą, chciałem poczuć Twoje ciepło - przysuną się bliżej kładąc rękę na moim udzie. No fajnie, a ja mam sukienkę... Harry naprężył się. Ale cóż biedaczek mógł zrobić? 
- Niall, kochanie, - zaczęłam słodko - ogarnij hormony. 
- Chachi - powiedział z wyrzutem, przesuną pięć centymetrów wyżej swoją rozgrzaną rękę. Spojrzałam na niego spode łba, co było trudne ze względu na moją grzywkę. 
- Chachi, kochanie, przestań - znów pięć centymetrów. 
- Zostaw mnie - załkałam teatralnie, byleby nie dać mu tej chorej satysfakcji. 
- Mrrr - dotkną. Dotknął mojej kobiecości. Jęknęłam, a oczy o mało co nie wyleciał mi z orbit. Przyjemne... zaczął kreślić na niej kółka. Czułam, że zaraz nie wytrzymam. Moje ciało wypełniła pustka, nic nie mogłam zrobić prócz... No dobra to zabrzmi dziwnie ale... rozkoszowaniem się. 
- I co teraz? Niebezpieczna Chachi... - prychnął. Wyciągnął rękę, a ja znów poczułam swoje bijące w nierównym tempie serce. Chciałam znów to poczuć. Jeszcze jakieś 6 minut temu miałam ochotę go zabić, poćwiartować i udusić. Ale teraz? Pragnęłam by znów to zrobił... by znów pozwolił mi się tym rozkoszować. 
- Harry, Luna - zwrócił się do moich oszołomionych przyjaciół - mam prośbę. Moglibyście wrócić do szkoły? Nie martwcie się. Odprowadzę ją tam gdzie powinna się znaleźć - zapewnił. Spojrzałam na nich wielkimi oczami ale, jeśli miał mi jeszcze raz sprawić przyjemność - skinęłam głową na znak, że mogą iść. Poradzę sobie. Dwójka wstała i wyszła, co chwilę niepewnie się odwracając. 
- Więc Chachi - zwrócił się do mnie. - Chcesz poczuć coś przyjemniejszego? - przed oczami zrobiło mi się ciemno. Jedyną rzeczą jaką pamiętam to chłopak za barem patrzący się na mnie ze sztucznym uśmiechem i blondyn który szeptał mi do ucha;
- Nie zapomnisz tego, obiecuję - i film mi się urwał. 
 Zimno, wyszliśmy już? Nie przypominam sobie żebym wstawała, żebym cokolwiek robiła. Pamiętam tylko Harrego i Lunę opuszczających kafejkę. Byli szczęśliwi. Obaj trzymali się za ręce. Śmiali się ze mnie. To Niall mnie bronił. 
- Ej, Chachi - potrząsnął mym zmarzniętym ciałem. 
- Tak? Gdzie jestem? - zapytałam tuląc się do niego. 
- W bezpiecznym miejscu - do nozdrzy dostał się ostry zapach lilii. Otworzyłam oczy. Nie poznaję tego miejsca. 
- Gdzie jesteśmy? - powtórzyłam pytanie. 
- W hotelu, prosiłaś bym Cię tutaj zaniósł. Nie pamiętasz? Mieliśmy... mieliśmy zrobić swój pierwszy raz - oprzytomniałam. No tak. Teraz wszystko staje się jasne. Teraz pamiętam. Harry i Luna zaczęli się zwijać, są parą. Prosiłam Nialla byśmy... wszystko już wiem. Spojrzałam się na siebie. Byłam goła. Niall też. 
- Która jest godzina? 
- Jakoś po 11 - odpowiedział czule głaskając mój prawy policzek. 
- O cholera - oprzytomniałam. 
- Co jest? - zdziwił się. 
- Mamy dopiero po 15 lat! - krzyknęłam szybko naciągając na siebie bieliznę. 
- Kochanie - uspokoił mnie - spokojnie, zabezpieczyliśmy się -pocałował mój obojczyk torując sobie drogę w niższe partie mojego ciała. Zatrzymał się przy piersiach. Dokładnie obcałował moje sutki które stwardniały. Środkiem brzucha zjeżdżał niżej... Przejechał palcem wskazującym po mojej kobiecości. Bawił się ze mną. Wiedział, że znów pragnę poczuć go w sobie, że go pragnę... Rozchylił szerzej moje nogi i zaczął całować uda od wewnętrznej strony. Co chwilę wydawałam z siebie ciche jęki. Wreszcie. Włożył mi swoje dwa palce do buzi, a później sobie. Zachichotałam. Zaczęłam pieścić swoje piersi. Włożył palce we mnie. Najpierw powoli wolno jak żółw, później szybciej. Jęki przerodziły się w krzyczenie jego imienia. Zwolnił, delikatnie wyciągnął je z mojej pochwy. Chciałam więcej, nie byłam zaspokojona. Oblizał wejście i powoli wsuwał swój język do środka. Coraz mocniej. 
- Niall... - jęczałam. 
 Złapałam chłopaka za włosy i zaczęłam ciągnąć. Przyciskałam go mocniej, chciałam więcej. Mimo wszystko chłopak podniósł się i położył koło mnie. 
- Wow - skomentowałam. 
- Chachi? - poczułam szarpanie. - CHACHI!? 
- Co Niall... - jęknęłam.
- To ja Luna! Ten chłopak wczoraj w kawiarni, on podał ci narkotyk. Niall mu kazał - mówiła szybko i nieskładnie. 
- CO!? - poderwałam się. 

10 komentarzy:

  1. Trochę nie kumam końcówki, ale nie pewnie cie to nie dziwi. Ogółem fajny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to był sen. odurzył ją narkotykiem który dodał do piwa >.<

      Usuń
  2. Dziewczyno..... Zazdroszcze talentu .. ! To polaczenie 2 rzeczy ktore kocham...! Czekam na nastepny.. Mam nadzieje ze napiszesz go szybko.. / Soppi.xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja jestem fanką nr. 1 HP. xd
    Z niecierpliwoscia czekam na nastepny, ale tak samo jak dziewczyna wyzej nie skumalam zakonczenia. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdzial!

    OdpowiedzUsuń
  5. dodawaj rozdzial

    OdpowiedzUsuń
  6. masz talent;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Już myślałam, że naprawdę to robili ;d Ciesze się, że nie. Ogólnie SUPER :**

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję Ci za ten komentarz :)